Nowotomyska Liga Światowa
Nowotomyska Liga Światowa
Nawet najwięksi entuzjaści siatkówki - z jej nowotomyskim wydaniem na czele - przecierali ze zdumieniem oczy, wchodząc na halę Gimnazjum im. Feliksa Szołdrskiego w słoneczny majowy piątek. Wierni kibice zespołu MOS Kangur znają dobrze fantazję szkoleniowców drużyny, jednak tym razem trio: Jarek Mleczak, Konrad Stachowiak oraz Jakub Skrzypczak, przeszło samo siebie. O tym, że siatkówka jest królową nowotomyskiego sportu poświadczyć może fakt, że pierwszy chyba raz od czasu otwarcia hali w popularnej "trójce" wywołujące oczopląs linie na jej parkiecie zdominowało charakterystyczne, pomarańczowe boisko. Warto odnotować, że współorganizatorem turnieju był nowotomyski Siatkarski Ośrodek Szkolny.
Nowy Tomyśl wraz z zaprzyjaźnionym ośrodkiem w Zbąszyniu w dniach 17 - 19 maja kolejny raz gościł najlepsze zespoły z całej Polski w celu wyłonienia mistrza kraju. Niepozorna drużyna z małej wielkopolskiej miejscowości przez ponad rok wylewała litry potów na treningach, przechodząc jak burza przez kolejne etapy eliminacji, by wreszcie sensacyjnie zapewnić sobie historyczne miejsce w gronie tak utytułowanych drużyn, jak MOS Wola Warszawa czy Trefl Gdańsk.
- To efekt dwudziestopięcioletniej pracy – twierdzi Jarosław Mleczak, główny organizator i sprawca całego zamieszania. To właśnie z jego inicjatywy nieznana miejscowość na trasie Berlin - Warszawa zyskała ogólnopolski rozgłos i uznanie. Od lat pracując u samych podstaw, zarażał kolejne pokolenia miłością do sportu w duchu fair play. Kariera trenera i nauczyciela wychowania fizycznego obfitowała w liczne sukcesy, kiedy jednak w styczniu PZPS przyznawał organizację finałów poszczególnych rozgrywek ośrodkom sportu, pan Jarosław zagrał vabank, aplikując o Mistrzostwa Polski Młodzików. Droga Kangura do finałów Polski była jeszcze w budowie - nowotomyślanie musieli dowieść swoich umiejętności na szczeblu wojewódzkim, a następnie w Ćwierć oraz Półfinałach mistrzostw kraju.
"...Tu jest jak na Lidze Światowej!"
Lecz stała się historia niesamowita, niemal jak z bajki: za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma drużynami z całej Polski Kangur wskoczył do ścisłego finału, przy okazji zyskując sobie nieoficjalny tytuł małej stolicy siatkówki młodzieżowej. - Nie spotkałem się z taką organizacją. Nagrody indywidualne dla zawodników, oprawa, atmosfera panująca na tej hali… Jest to pierwszy dzień, ale myślę że kolejne będą jeszcze wspanialsze – komplementowali imprezę entuzjaści z rzeszowskiego klubu kibica. Nie pierwsze to pochwały i nie pierwsze słowa uznania, kierowane pod adresem szkoleniowców/organizatorów. Przez wiele sezonów traktowany po macoszemu przez lokalne władze klub krok za krokiem budował skromne zaplecze, by sensacyjnie w ostatnich kilkunastu miesiącach wyjść z cienia. Trenerzy, działacze i kibice, przybywający na nowotomyskie boiska zarówno na turnieje, jak i zwykle mecze ligowe, nie mogli nadziwić się rozmachowi, z jakim są one organizowane.
- Tu jest jak na Lidze Światowej! - śmiali się niejednokrotnie sędziowie, wyłaniając się z tunelu wśród kolorowych świateł i dymu, z helikopterami reklamującymi nowotomyski Siatkarski Ośrodek Szkolny nad głowami. W czasie kuluarowych rozmów w bufecie dla gości jeden z trenerów przyznaje: "Zanim teraz coś zorganizuję, będę musiał poczekać, aż wymrą albo zapomną wszyscy ci, którzy oglądali mistrzostwa w Nowym Tomyślu..."
A oglądalność mierzona powinna być nie tylko liczbą zapełnionych krzesełek na halach obu ośrodków, ale także rzeszami kibiców przed ekranami komputerów, ponieważ cała impreza emitowana była na żywo przez telewizję esporttv za pośrednictwem internetu. Dochodzą słuchy, że w niektórych zakładach pracy potyczki lokalnych ulubieńców śledzone były z uwagą godną rozgrywek kadry narodowej, a facebookowe serwery nie nadążały w zliczaniu polubień bieżących relacji prosto z hali Gimnazjum im. Feliksa Szołdrskiego. Czy trzeba coś więcej dodawać?