Nowotomyska Liga Światowa
Drugiego dnia rozgrywek w szranki stanęły Dunajec Nowy Sącz oraz Kangur Nowy Tomyśl.
W ścisłej krajowej ósemce nie ma już drużyn słabych! Wielbiciele statystyk i analiz liczbowych doprowadzani byli do permanentnej rozpaczy, gdy wyniki kolejnych spotkań czy wręcz przebieg poszczególnych setów przedstawiał się zgoła inaczej, niż wynikałoby to z papierowych wyliczeń. Po rozegraniu wszystkich spotkań pierwszego dnia turnieju w grupie zbąszyńskiej na faworyta wyrósł zespół ze stolicy. W Nowym Tomyślu sytuacja okazała się bardziej interesująca, ponieważ każda z drużyn miała na koncie po jednym zwycięstwie i jednej porażce. O wejściu do strefy medalowej decydować miało więc zwycięstwo w trzecim spotkaniu eliminacji.
Punktualnie o godzinie 11 drugiego dnia rozgrywek w szranki stanęły Dunajec Nowy Sącz oraz Kangur Nowy Tomyśl. Zmotywowani gorącym dopingiem całej hali młodzicy z Kangura wydawali się pewnie zmierzać do zwycięstwa w pierwszym secie, cierpliwość nowosądeckich siatkarzy opłaciła się jednak gościom, gdy Kangur nagle w końcówce seta popełnił parę niezrozumiałych dla kibiców błędów, nie wykorzystując piłki setowej, a dwa najważniejsze punkty oddając za darmo, ulegając tym samym do 24. Zawodnicy z Dunajca od tej pory narzucili swój styl gry gospodarzom, zwycięstwem również i w drugim secie zamykając im drogę do medali.
Pojedynek Trefla Gdańsk z Resovią Rzeszów w skromnych progach Gimnazjum w Nowym Tomyślu? Przyjaciół klubu MOS MUKS Kangur z pewnością taka sensacja by nie zdziwiła. Choć tym razem nie chodziło o mecz Plus Ligi, lecz spotkanie nieco młodszych przedstawicieli siatkarskiego światka, zaprezentowany przez oba zespoły poziom wcale znacznie nie odbiegał widowiskowością od meczów na najwyższym szczeblu. Rzeszów, dysponujący prawdziwym asem w rękawie – towarzyszącym mu wszędzie klubem kibica – wpadł w półfinał przy akompaniamencie bębnów i trąbek, ogłuszywszy skutecznie siatkarzy znad morza w dwusetowym spotkaniu.
W pierwszym pojedynku półfinałowym o miejsca 5-8 Kangur podejmował gości z Łodzi, dotychczas rozgrywających swe spotkania na hali w Zbąszyniu. Tłumy kibiców Nowego Tomyśla zamierały na trybunach, z niepokojem obserwując powtarzające się falowo przestoje w grze swych reprezentantów. Nowotomyślan, po kilku szaleńczych zrywach, w połowie seta opuściły siły i zawiodła głowa. Trener Mleczak podejmował różne środki, próbując wspomóc podopiecznych, ale wobec niemocy swoich siatkarzy był bezradny. Wifama Łódź okazała się nie do pokonania dla "beniaminka" na tym szczeblu rozgrywek krajowych, niepozornego Nowego Tomyśla.
Niemało brakowało, aby Resovia zdeklasowała drużynę z Białej Podlaski w pierwszym secie ostatniego meczu półfinałowego, nie pozwalając jej wyjść z zaklętego, jednocyfrowego wyniku. Biała Podlaska zdołała jednak obronić parę piłek setowych - przy drobnej współpracy rozkojarzonych rzeszowian - by zakończyć seta z dwunastoma punktami na koncie. Po tak jednostronnym przebiegu początkowej odsłony spotkania niejeden postawiłby kreskę na zespole z Białej Podlaski. Tymczasem inicjatywę w drugim secie przejął właśnie Serbinów, a zdumiona Resovia nie potrafiła znaleźć sposobu na doskonale poukładanych zawodników ze wschodu Polski. Tym razem to rzeszowianie bronili piłek setowych, ostatecznie jednak siedmiopunktowa przewaga pozwala siatkarzom z Białej Podlaski doprowadzić do tie-breaka. A w nim: cios za cios, spektakularne obrony i siatkarskie "gwoździe". Żaden z zespołów nie może wypracować wyraźnej przewagi. Ile nerwów kosztują ostatnie chwile pojedynku o półfinał świadczy seria błędów technicznych po obu stronach siatki. Do ostatniej chwili nic nie jest przesądzone, aż przy stanie 13:13 na zagrywkę wchodzi zawodnik "Sovii" Michał Marszałek – i nie pozwala sobie na drżenie dłoni. Kończy seta dwoma niesamowitymi serwisami.
Z okazji finałów w niedzielę 19 maja nawet hipermarkety zostały zamknięte, a ulice opustoszały - wszyscy mieszkańcy okolic zbierali się albo przed ekranami, albo zmierzali do nowotomyskiej hali. Każdy miał nadzieję na niezapomniane emocje, lecz tylu wzruszeń, ilu dostarczyło trio organizatorskie na zakończenie siatkarskiego święta, nikt nie mógł się spodziewać.