Rozmowa z Krzysztofem Marszalikiem
Jest Pan wielkim propagatorem siatkówki. Skąd Pan czerpie wiedzę i pomysły na to?
KM: Czy jestem wielkim propagatorem siatkówki? Nie wiem. Uważam, że do swoich obowiązków należy podchodzić profesjonalnie. Nie liczę czasu, który poświęcam na trening. Jestem osobą wierzącą. Od Boga czerpię siłę do pracy. Jestem zadowolony, bo to co osiągnąłem zawdzięczam właśnie Bogu i swojej systematycznej pracy. Cały czas podnoszę swoje kwalifikacje. Czytam książki, czasopisma związane z piłką siatkową. Uczestniczę w miarę moich możliwości, w różnych konferencjach związanych nie tylko z tematem piłki siatkowej, a także w różnych wydarzeniach sportowych. Interesuję się psychologią sportu. Uważam, że jest to klucz do sukcesów sportowych. Rozmawiam z rozmaitymi ludźmi z branży, analizuję wypowiedzi. Dużo czasu poświęcam na słuchanie muzyki. Interesuję się sztuką. Poza tym mam swoje przemyślenia na temat treningu w piłce siatkowej, prowadzenia grupy ludzi. Lubię naturę. Z moimi zainteresowaniami związane są różnego rodzaju przemyślenia po których przychodzą mi różne pomysły, które staram się w miarę możliwości realizować.
Uczy Pan również swoją młodzież gry w siatkówkę. Z jakich materiałów Pan korzysta?
KM: W mojej bibliotece mam prawie wszystkie książki o tematyce piłki siatkowej jakie ukazały się w Polsce. Moi ulubieni autorzy to: Jerzy Uzarowicz, Tomasz Klocek, Halina Zdebska, wykładowcy, trenerzy z AWF Kraków. Uważam, że bardzo dobre są materiały szkoleniowe wydawane przez Akademię Polskiej Siatkówki.
Jak przekonać dzieci i młodzież, żeby zainteresowały się siatkówką?
KM: Moim zdaniem najważniejsza jest osobowość trenera, który „rozpali” miłość np. do siatkówki. Trener powinien być punktualny, pracowity, sprawiedliwy, zawsze przygotowany do zajęć oraz rzetelnie przeprowadzać prowadzone treningi. Trener powinien być wymagający i konsekwentny w działaniach o wysokiej kulturze osobistej.
Pińczów to mała miejscowość, gdzie nie jest łatwo zebrać grupę dzieci do gry.
KM: Zgadza się. Miasto liczy ponad 12 tys. mieszkańców. Jest ładnie położony między Garbem Pińczowskim, a rzeką Nidą. Tutaj jest najstarsze ongiś gimnazjum, a teraz liceum w Polsce, Liceum Ogólnokształcące im. Hugona Kołłątaja w Pińczowie. Właśnie to gimnazjum założono w 1551 roku na wzorze kolegium lozańskiego. W tym liceum organizowany jest najstarszy w Polsce, Międzynarodowy Turniej im. Złotej Drużyny Huberta Wagnera w siatkówce dziewcząt i chłopców szkół średnich upamiętniający największe sukcesy jakie osiągnęła męska reprezentacja Polski w piłce siatkowej. W tym małym mieście na dwa dni w roku, w drugą sobotę i niedzielę marca, Pińczów jest stolicą siatkówki na świecie.
Żeby zrobić stolicę z 12 tysięcznego miasta to trzeba chyba dużo czasu poświęcić?
KM: Można krótko powiedzieć tak, że należy poświęcić tyle czasu, ile potrzeba na realizację danego przedsięwzięcia. Rzeczywiście bardzo dużo czasu poświęcam na moją pasję. W roku szkolnym pracuję od rana do wieczora. Mam tak ułożony plan lekcji, że zaczynam zajęcia od 9, 10 godziny. Rano więc mam czas na pisanie maili i rozmowy telefoniczne, pisanie pism, artykułów etc. Do godziny 14.10 mam zajęcia wychowania fizycznego, a później dwie godziny treningu. Tak jest od poniedziałku do czwartku. Po południu odpisuję na maile. Dzwonię do różnych osób. Umawiam się na spotkania. Przygotowuję imprezy, turniej, wyjazdy na zawody, piszę artykuły, relacje z imprez. Staram się mieć dobry kontakt z mediami. Utrzymuję systematyczne kontakty ze sponsorami, z Polskim Komitetem Olimpijskim i Federation Internationale Cinema Televison Sportif (FICTS), a także z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim, członkami MKOl, olimpijczykami, władzami sportu. W ferie czy wakacje mam „wolne”, ale tak naprawdę jak trzeba zajmuję się różnymi sprawami związanymi z moją pracą. Przewodniczę Klubowi Olimpijczyka „Olimpionik”. W związku z tym mam sporo obowiązków wynikających z charakteru klubu. Czytam wszystko co ukazuje się na temat piłki siatkowej i w ogóle sportu. Utrzymuję i nawiązuję kontakty z twórcami filmów sportowych. Jako członek FICTS wyszukuję twórców filmów sportowych i zachęcam do wysłania ich produkcji na International FICTS Festival – festiwal filmów sportowych do Mediolanu. Jednym słowem jak mam coś zrobić to nie mówię, że mam wolne.
Co doradziłby Pan innym osobom, które chcą zorganizować turniej, ale nie mają dostępu do sponsorów?
KM: Moim zdaniem powinny zacząć od małych imprez: rozgrywki klasowe, międzyklasowe, szkolne np. mistrzostwo szkoły. Z czasem można przejść do organizacji turniejów o zwiększonej ilości zespołów, podnosić rangę zawodów. Moim zdaniem każda impreza niezależnie od rangi powinna być przygotowana na najwyższym poziomie. Organizator turnieju to człowiek konsekwentny w działaniu. Powinien być przygotowany na poniesienie wydatków tzw. z własnej kieszeni. W organizacji imprez różnie bywa. Nie zawsze wszystko nam wychodzi. Czasem jesteśmy zmęczeni organizowaniem imprez, ale nie należy się zrażać. Trudne chwile jak w życiu, zawsze przychodzą. Najlepiej poszukać rozwiązań. Osobiście chciałem zrobić Turniej na miarę mistrzów świata i mistrzów olimpijskich. Patronaty PKOl i FICTS, relacje z turnieju różnych osób, a szczególnie Huberta Wagnera dowodzą, że turniej w Pińczowie spełnia swoje zadanie. Osobiście nigdy nie jestem zadowolony z siebie, ponieważ zawsze coś można poprawić i zrobić lepiej.
Rozmawiał Marcin Krzos
nauczyciel wychowania fizycznego w Liceum Ogólnokształcącym im. Hugona Kołłątaja w Pińczowie, organizator i pomysłodawca Turnieju im. Złotej Drużyny Huberta Wagnera, trener w klubie Olimpijczyka „Olimpionik”