Lech Kowalski: psychologia jest po to, żeby było normalnie
Lech Kowalski jest dyrektorem zarządzającym klubu Volley Rybnik, nauczycielem w Gimnazjum Nr 2 objętym programem Siatkarskich Ośrodków Szkolnych w Rybniku, ale także absolwentem psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim.Bez stosowania wiedzy psychologicznej nie można sobie wyobrazić pracy trenera – mówi Lech Kowalski.
Dlaczego zdecydował się Pan na dodatkowe studia z psychologii?
Pracując jako wykładowca w AWF w Katowicach i trener zespołów ligowych postanowiłem rozszerzyć swoją wiedzę i wykorzystać okazję jaka się nadarzyła do studiowania psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Chcąc się rozwijać zawodowo, a dotyczy to każdego zawodu, trzeba wciąż poszerzać swoje możliwości, umiejętności i wiedzę. Studiowanie psychologii jest dość naturalnym wyborem każdego trenera. Praca z ludźmi i to w sporcie, gdzie o wyniku w dużym stopniu decyduje psychika, (motywacja, podejmowanie decyzji w warunkach stresu, współpraca w zespole, jakość procesów poznawczych itd.) bez znajomości psychologii jest bardzo trudna.
Na ile każdy nauczyciel/trener powinien być psychologiem? I czy powinien się doskonalić właśnie w tej dziedzinie?
Praktycznie każdy nauczyciel/trener jest swego rodzaju psychologiem. Pracując z młodymi ludźmi ciągle napotyka się na problemy wychowawcze, społeczne czy wręcz życiowe. Trzeba wiedzieć w jaki sposób inspirować podopiecznych do osiągania oczekiwanych celów, trzeba wiedzieć skąd biorą się określone zachowania, jak rozwiązywać konflikty, jak tworzyć skuteczny zespół. Każdy z nas posiada wiedzę intuicyjną i jakoś radzi sobie w wielu przypadkach, jednak chcąc być profesjonalistą powinniśmy systematycznie szukać nowych rozwiązań, poszerzać swoje horyzonty.
Czy każdy człowiek jest w stanie postępować zgodnie z założeniami psychologii?
Każdy człowiek czy w naszym przypadku nauczyciel/trener jest w stanie w swoich działaniach wykorzystywać wiedzę psychologiczną.
Przede wszystkim nauczyciel/trener musi poradzić sobie z samym sobą. Nie raz, nie dwa widzieliśmy „szkoleniowców” wrzeszczących na swoich podopiecznych, sfrustrowanych przebiegiem gry, wyładowujących swoją agresję na młodych zawodnikach. Pamiętajmy: „od zawodników możemy wymagać tylko tyle, ile ich nauczyliśmy”. Nieraz spotykałem się z sytuacją, że jakość treningów była niska a wymagania wobec graczy na meczu niebotyczne. Nawet w tym sezonie zdarzyła się taka sytuacja, że trener juniorów po przegranym meczu z silniejszym przeciwnikiem (było to na wyjeździe) poprosił o 15 minut na sali i w ciągu tego czasu kazał się czołgać, robić karne pompki itd.
Nauczyciel/trener przede wszystkim musi sobie radzić z własnymi emocjami i szanować emocje swoich wychowanków. Każdy chce osiągać sukcesy. Jeżeli trener będzie umiał być przewodnikiem siatkarskim, a często i życiowym, to wiedza psychologiczna bardzo mu w tym pomoże. Z drugiej strony jeżeli trener chce osiągać wygrane bez względu na koszty, zasady fair play, bez liczenia się z zasadami psychologii rozwojowej to będzie psychologię wykorzystywał do manipulacji, zastraszania, do potwierdzania swojej egoistycznej wartości. Taki trener nie będzie miał wychowanków, będzie miał żołnierzy.
W obu tych przypadkach wiedza psychologiczna zostanie zastosowana, tylko że w bardzo odmienny sposób. Bardzo mało mówi się o etyce zawodu trenerskiego. Mamy do czynienia z bardzo młodymi ludźmi, to my uczymy ich wielu zachowań społecznych, więc uczmy etycznie. Bardzo mocno zwracają uwagę na ten aspekt autorzy amerykańscy (także w publikacjach wydanych przez Młodzieżową Akademię Siatkówki).
A w jaki sposób psychologia pomaga w pracy z młodzieżą?
Można powiedzieć, że psychologia pomaga w pracy z młodzieżą w każdym aspekcie. Znajomość psychologii rozwojowej pozwala nam uświadomić sobie jakie są możliwości dziecka czy młodzieńca, na jakim etapie rozwoju emocjonalnego czy społecznego się znajduje. Znajomość psychologii poznawczej pozwala dostosować przekaz informacyjny tak, aby był zrozumiały. Znajomość określania typów osobowości pomoże w określaniu celów, motywowaniu, radzeniu sobie z emocjami, rozwiązywaniu problemów itd.
Praktycznie bez stosowania wiedzy psychologicznej nie można sobie wyobrazić pracy wychowawcy/trenera.
Jak radzić sobie z emocjami młodych sportowców?
Przede wszystkim trener powinien być osobą rzetelną i powinien umieć radzić sobie z własnymi emocjami. Nie może dać się ponieść emocjom nawet w przypadkach, o których się filozofom nie śniło. Nie twierdzę, że trener ma ukrywać swoje emocje, być niewzruszony jak głaz. Trener ma panować nad swoimi emocjami. Jeżeli trener jest w stanie być opanowanym to wtedy potrafi skutecznie pomagać innym. Z jednej strony będzie łagodzić wzburzone fale emocji a z drugiej pobudzać emocje poprzez odpowiednie motywowanie do działania.
Małe dzieci często mają wielkie problemy z nieumiejętnością przegrywania. Jak nauczyć je zdrowego podejścia do przegrywania i motywować do dalszej rywalizacji?
Radzenie sobie z porażką jest, jak się wydaje, kluczową sprawą w uprawianiu sportu. Generalnie jeden zespół czy zawodnik wygrywa, a reszta to przegrani. Wszyscy uczestnicy zawodów włożyli ogromny wkład pracy, czasu, zaangażowania, zrezygnowali z wielu innych uciech życiowych, by wygrać. Niestety zwycięzca może być tylko jeden.
Można powiedzieć, że istnieją trzy rodzaje reakcji na porażkę (wywodzące się z analizy transakcyjnej).
Pierwsza z nich to postawa: przegrałem bo mnie oszukali, ułożyli nieuczciwy regulamin zawodów, stworzyli gorsze warunki bytowe, dali gorszy sprzęt, mamy gorszych trenerów i działaczy, no i… oczywiście sędziowie byli stronniczy. Krótko mówiąc porażka nie ma przyczyny związanej ze mną jest tylko skutkiem działania nieprzychylnych osób i okoliczności.
Druga reakcja to zwalenie porażki na samego siebie czyli jestem do niczego, do niczego się nie nadaję, wszyscy widzieli, że zawaliłem, co powie mama (czy inna ważna osoba), po co to robię, chyba mnie porąbało żeby uprawiać sport itd. Takie podejście jest bardzo niebezpieczne i szybko prowadzące do niskiej samooceny i do rezygnacji z uprawiania sportu.
Trzecią reakcję na porażkę można nazwać racjonalną. Ważne jest, aby młodzi sportowcy akceptowali siebie, szanowali wykonaną pracę i analizowali rzeczywiste przyczyny porażki. Nie należy się nastawiać na wynik jaki ma być osiągnięty, ale na swoją jak najlepszą grę. Nie można się nastawić, że będę mistrzem Polski. Prawda jest taka, że będę mistrzem Polski jeżeli będę dobrze grał. A więc, trzeba nastawić się na dobrą grę a nie na to, że będę mistrzem Polski.
W tej trzeciej postawie wobec porażki leży klucz do radzenia sobie z nią. Od początku kariery sportowej (a nawet, powiedziałbym, od początku wychowywania dziecka) należy uczyć wychowanka trzeciej postawy. Należy uczyć analizować swoje postępowanie i szukać obiektywnych przyczyn ich skutków. Najgorsze jest nastawianie się na niewiadomo jak wysoki wynik na bazie wyłącznie własnych ambicji i marzeń. Należy nastawić się na jak najlepszy występ bez patrzenia na przeciwnika i, po meczu, mieć przekonanie, że zrobiłem co w mojej mocy, ale dziś przeciwnik był lepszy.
A jak trenerzy mogą radzić sobie ze swoimi problemami? Na przykład jak panować nad nerwami?
Wyżej wymienione problemy z przegrywaniem zawodów przez dzieci dotyczą także trenerów. Trenerzy powinni stawać na pozycji profesjonalnej. Nie obarczać porażką wszystkich, szczególnie swoich podopiecznych, ale powinni podjąć rzetelną analizę tego co się wydarzyło. Narzędzi analizy jest wiele trzeba tylko chcieć je stosować.
Z drugiej strony trener to też człowiek, ma swoje ambicje, potrzeby, dba o swój wizerunek. Jednak jeżeli podejdzie do swojej pracy w sposób systematyczny, planowy i z nastawieniem na dobry trening i dobrą grę to będzie zdrowszy i bardziej zadowolony ze swojej pracy.
Czy może Pan podać jakiś przykład, kiedy właśnie dzięki wiedzy z zakresu psychologii pomógł Pan uczniowi rozwiązać problem?
Pracując od wielu lat z młodzieżą mogę powiedzieć, że głównym moim celem jest dążenie do tego żeby było normalnie. Na przykład, na jednym z obozów w naszej bazie w Brennej jeden z chłopców ze szkoły podstawowej zorganizował potajemnie sklepik. Otrzymał od rodziców i babci pokaźny zapas chipsów, cukierków, batonów i wafelków i zaczął je sprzedawać po obniżonej cenie (nawet bardzo obniżonej). Wszystko ułożył jak na wystawie w zaaranżowanej szafce i prowadził sprzedaż. Krótko mówiąc młodociany biznesman.
Czy to normalne? Uznałem, że nie, że to sprzeniewierzanie pieniędzy rodziców i dziadków. Oczywiście trudno to było wytłumaczyć nie tylko biznesmanowi, ale i jego klientom.
Inna sprawa, związana z rodzicami. Rodzice to często nieprawdopodobni „mieszacze”. Często ich ambicje są lotniejsze niż balony meteorologiczne. No bo jak inaczej powiedzieć o rodzicach, którzy wmawiają dziecku, że jest świetny i ma pewne miejsce np. w Spale. Owszem dzieciak ma talent ale przestaje pracować jak należy. Efekt jest taki, że talent marnuje.
Krótko mówiąc, psychologia jest po to, żeby było normalnie (a nawet lepiej).
Czy młodzi sportowcy powinni mieć raz na jakiś czas zajęcia z psychologiem? Jeżeli tak to jak często?
Psychologia staje się niezbędna do osiągania jak najlepszych wyników (peak performance jak mawiają Amerykanie). Do programów wspierania psychologicznego trzeba dojrzeć. Potrzebna jest autentyczna chęć podnoszenia swoich możliwości sportowych, żeby skutecznie taki program realizować.
Jeżeli chodzi o młodzież to niestety takiego programu jeszcze nie mamy. W początkowych etapach szkolenia pomoc psychologiczna wydaje się być mniej potrzebna niż w sporcie na najwyższym poziomie. Ale być może to jednak nasza niedoskonałość. Być może trzeba stworzyć program wspierania młodych sportowców. Czas pokaże jak się ten problem będzie rozwijać.
Moim zdaniem, trzeba było by jak najwcześniej wprowadzać racjonalny program psychologiczny. Powinien to być mądry program wspierający proces szkolenia. Młodego sportowca nie powinno dziwić, że oprócz trenera w osiąganiu optymalnych wyników sportowych pomaga mu także psycholog.
W tej kwestii ważna jest współpraca trenera i psychologa. Jeżeli te dwie osoby będą umiały współpracować to efektem będzie korzystne wsparcie młodego sportowca. Trzeba znaleźć psychologów i trenerów, którzy zechcieliby poeksperymentować, a w efekcie mógłby powstać dobry program wspierania psychologicznego.
Dużo się mówi, że polscy sportowcy mają problemy mentalne. Z czego to wynika i jak sobie z tym radzić?
Nie możemy uogólniać, że wszyscy polscy sportowcy mają problemy mentalne. Są tacy, którzy problemów nie mają, choćby nasi wspaniali medaliści z Soczi. Przypuszczam jednak, że nad swoim charakterem ciężko pracowali i mogą teraz mieć satysfakcję, że ich ogromne wysiłki przyniosły efekt.
Jednak rzeczywiście, u wielu sportowców można dostrzec problemy mentalne. Mają one różny charakter i zależą od wielu różnych czynników, np. poziomu sportowego, wieku.
Można dostrzec np. obniżanie poziomu aspiracji. Wielu sportowców zadowala się poziomem, który został już osiągnięty, który przynosi przyzwoite wynagrodzenie. Ci sportowcy nie eksploatują swojego talentu do końca. Mogliby być najlepsi na świecie, ale nie chcą, wolą brylować na krajowym podwórku. Zrozumiałe, że osiągnięcie poziomu topowego wiąże się z określonymi wyrzeczeniami, z wieloletnim reżimem treningowym. Jednak im na tym nie zależy.
Zbyt często zadawalamy się przeciętnością chociaż moglibyśmy być kimś.
Wśród młodzieży często dostrzec możemy „rozdmuchane poczucie własnej wartości”. To niewiarygodne jak młody chłopak, który w miarę poprawnie potrafi wykonać atak na podstawie opinii swoich bliskich zaczyna „gwiazdorzyć”, zaczyna komentować pracę trenera, swoich kolegów traktuje jako zło konieczne, pozwala sobie na agresywne zachowanie (wyśmiewanie, pyskowanie, niereagowanie na polecenia). Krótko mówiąc przewrócony jest system wartości.
Skąd się biorą takie postawy, takie zachowania? Moim zdaniem to kwestia wychowania. Pracując od wielu lat z młodzieżą mogę powiedzieć, że głównie jest ona uczona jak dać sobie radę w życiu jak najmniejszym wysiłkiem. Nie jest uczona samodzielności, zaradności i wytrwałości. Rzadko się zdarza, żeby rodzice systematycznie kształtowali te najważniejsze cechy naszego charakteru.
Oczywiście każdą osobę trzeba traktować indywidualnie, nie wpadać w skrajności i nie wydawać nieuprawnionych sądów. Jednak główną tendencję, jeśli chodzi o wychowanie młodzieży, widzę w ten sposób.
Czy wzory mentalne powinniśmy czerpać na przykład od Amerykanów czy nasz charakter jest na tyle różny, że musimy iść w innym, swoim kierunku?
Moim zdaniem, my jako Polacy jesteśmy ok. Osobiście miałem okazję być wielu krajach (kilkunastu?), także w USA (na wizycie studyjnej na zaproszenie Departamentu Stanu). Nigdzie nie musiałem czuć się źle.
Jednak jest pewien problem. Rzeczywiście coś jest z naszym charakterem. Piszę ogólnie „naszym”, ale odnoszę to do swoich podopiecznych. Chodzi o to w jakich wartościach społecznych, moralnych wychowywani są nasze młode siatkarki czy siatkarze.
Takim elementem, który rzuca mi się w oczy to nadopiekuńczość rodziców, szczególnie matek. Samodzielność, zaradność życiowa są niezbędne by uczęszczać do szkół np. gimnazjalnych z klasami sportowymi (w tym pod patronatem SOS.).
Jednak niektóre mamusie stanowią problem. Dla nich bardziej liczy się brak jakichkolwiek stresów niż kształtowanie charakteru swojego dziecka. Dobrze to ilustruje dowcip, który zasłyszałem w audycji radiowej o współpracy polsko-żydowskiej. Otóż Żydzi żartują z tej nadopiekuńczości i opowiadają sobie kawały o matce-Polce. Ponoć każdy naród ma jakąś upatrzoną grupę ludzi i na ich temat kawały. Rozmówca polskiej dziennikarki został wywołany do opowiedzenia jednego takiego dowcipu. No i opowiedział: Czym różni się matka-Polka od rotwailera? Rotwailer kiedyś dziecku odpuści!
Tysiące „musisz”, „powinieneś”, „zrób to tak” skutecznie tłumi samodzielność i zaradność młodych ludzi.
Dlaczego nasi zawodnicy (chodzi mi teraz przede wszystkim o seniorskie reprezentacje) chcą pracować z trenerami zagranicznymi, a nie polskimi? Chodzi właśnie o sposób bycia, mentalność, podejście do zawodników?
Na to pytanie powinni odpowiedzieć sami zawodnicy. Przy czym zastanawiam się czy chodzi wyłącznie o zawodników czy także, a może przede wszystkim, o działaczy.
Moim zdaniem zawodnicy chcą pracować z dobrymi trenerami i nie ma specjalnego znaczenia czy jest to Polak czy ktoś z zagranicy. Sprowadzając trenerów spoza kraju coraz bardziej ograniczamy możliwości rozwoju polskich trenerów. Nie chce mi się wierzyć, że polskich trenerów zdolnych do prowadzenia zespołów ekstraligowych lub reprezentacyjnych w skali Europy jest np. 30 a Włochów 300. Stwarzajmy warunki rozwoju dla naszych szkoleniowców takie same jak dla trenerów zagranicznych. Mamy wielu trenerów ambitnych, dobrze wykształconych, ciągle się rozwijających i chcących się realizować w trenerskim zawodzie. Należy podkreślić, że naukę siatkówki od minisiatkówki do juniora realizują tylko polscy trenerzy. To od nich zależy jakie będziemy mieli siatkarskie pokolenia.
Powinniśmy stale analizować proces kształcenia trenerów, doskonalić go, wdrażać innowacje. Ogromną pozytywistyczną pracę wykonuje tu Akademia Polskiej Siatkówki. Oby, dzięki tej pracy, to polscy trenerzy byli rozchwytywani na świecie a polska siatkówka była wzorem dla innych.
Rozmawiała: Karolina Szewczyk
Dyskusje użytkowników
3 komentarzeCiekawe przemyślenia.Warte naśladowania. Lechu ! GRATULUJĘ.
Ciekawy artykuł.
Bardzo ciekawy artykuł.Napewno dużo mądrych stwierdzeń jest w nim zawartych i też wiele trafnych.Przeczytanie tego tekstu daje mi pewne przemyślenia.Poznałem Trenera Kowalskiego ostatnio na Półfinale Mistrzostw Polski Juniorów w Świnoujściu.Obserwowałem w jaki sposób prowadzi Swój zespół juniorów,a także miałem przyjemność porozmawiać z Nim.(Ja byłem Trenerem drużyny przeciwnej-Maratonu Świnoujście w w/w turnieju). Naprawdę pełen szacun za spokój.Ja jestem Trenerem impulsywnym i cały czas staram się nad tym pracować.