KONRAD COP O ŚWIĘTACH, MEDALU W ALBANII, SZKOLE Z DUSZĄ
- Chłopakom i sztabowi jestem wdzięczny za siatkarską rodzinę, którą zbudowaliśmy. Za braterstwo, za indywidualne relacje z każdym z nich. Za to, że otworzyliśmy się na siebie i dzięki spotkaniu z nami - i z każdym z osobna i z drużyną – każdy stał się na pewno lepszym zawodnikiem, ale przede wszystkim lepszym człowiekiem – mówi Konrad Cop, który na co dzień pracuje w UMKS MOS Wola Warszawa – klubie ogromnie zasłużonym dla rozwoju siatkówki młodzieżowej w Polsce.
Czas przedświąteczny i świąteczny
Bardzo lubię dni grudniowe, choć za oknem czasem zimno i szaro. Jednak w sercu i duszy jest ciepło i serdecznie. Przez wiele tygodni w roku kontakt z najbliższymi i znajomymi utrzymuję, tak jak większość ludzi ze środowiska sportowego, poprzez telefon i komunikatory. Teraz jest okazja nawiązać bliższy kontakt choćby przez bezpośrednią rozmowę. Staram rozwijać się i przeżywać ten czas duchowo. Mamy Adwent, chodzę rano na roraty. Święta Bożego Narodzenia to chyba najwspanialszy okres w roku, szczególnie wtedy kiedy jest dużo śniegu. Ubieranie choinki, przygotowywanie prezentów, które bardzo lubię dawać. Teraz szykuję różne niespodzianki bratankom. W Świętego Mikołaja przestałem wierzyć bodaj w I klasie szkoły podstawowej. Gdy przyszedł do nas z prezentami, to miał na nogach buty jednego z wujków. Od tego dnia wiedziałem, że za Mikołaja przebiera się ktoś z męskiej części rodziny. Ale jakiegoś wielkiego dramatu z uświadomienia tego faktu nie było.
Początki siatkówki
Pochodzę z Radzymina. Początkowo trenowałem czy raczej bawiłem się w piłkę nożną w miejscowym Mazurze. Do nas przejeżdżała trenować Stolarka Wołomin grająca wówczas w PLS-ie (obecnie PlusLiga) z Krzysztofem Felczakiem. Przychodziłem do sali oglądać ich zajęcia. Siatkówka jako sport zespołowy podobał mi się od samego początku. Wtedy połknąłem bakcyla naszej dyscypliny sportu i od tego momentu datuje się moja znajomość z Krzysztofem Felczakiem. Rodzina może nie tyle, że nie popierała moich zainteresowań siatkarskich, ale wolała, żebym stawiał na naukę. Stąd po gimnazjum wybór renomowanego warszawskiego liceum im. Władysława IV na Pradze. Szybko zorientowałem, że siatkarzem nie zostanę. Postanowiłem więc zostać trenerem. Po maturze dostałem się na Politechnikę Warszawską, którą po 1,5 roku porzuciłem na rzecz Akademii Wychowania Fizycznego. Do UMKS MOS Wola przyszedłem w 2008 roku.
Szkoła z duszą
II Liceum Ogólnokształcące im. gen. Józefa Sowińskiego, gdzie ma siedzibę UMKS MOS Wola, jest jedną z najstarszych szkół średnich w Warszawie. Budowę gmachu szkolnego rozpoczęto już w 1914 roku. Dlatego nasza sala do gier oraz treningów różni się od wielu stołecznych budynków szkolnych. Kiedyś mieścił się tutaj kościół, stąd często naszą halę nazywa się „wolską świątynią”. Poza tym ma duszę. Pracuje tutaj 21 trenerów, którzy mają pod opieką około 500 zawodniczek i zawodników od minisiatkówki do juniorów. Jest też zespół II ligi mężczyzn trenowany przez Krzyśka Wójcika. Klub został założony w 1965 roku i przez ten czas wychował sporo gwiazd światowej i polskiej siatkówki. Lista tych zawodników jest długa. Ograniczę się tylko do wymienienia dwóch mistrzów świata – Fabiana Drzyzgi i Damiana Wojtaszka. Nie przesadzę jeżeli powiem, że w Szkole i Klubie panuje rodzinna atmosfera. Chcę się po prostu tutaj być.
Zimnicki i Felczak
Pierwszy z nich jest ikoną tego klubu. Krzysztof Zimnicki jest wieloletnim dyrektorem ośrodka i prezesem klubu. Zna chyba wszystkie zawodniczki i zawodników. Mógł godzinami o nich opowiadać. Jest człowiekiem kontaktowym, towarzyskim i lubianym. Dbał o każdy szczegół. Pomagał i wspierał dobrym słowem. Jego ukochanym dzieckiem jest turniej Wola Cup, znane i popularne zawody w Polsce i Europie. Mogę powiedzieć, że jest dla mnie jak dziadek. Natomiast Krzysztof Felczak jest ojcem mojej przygody siatkarskiej i pierwszym mentorem. Podpatrywałem jego trenerski warsztat, wzorowałem się na nim. Na pewno należy do czołówki polskich szkoleniowców. Najlepiej o tym świadczy fakt, że został Dyrektorem Wydziału Sportu i Szkolenia Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Z całego serca życzę mu sukcesów.
Trener
Byłem drugim trenerem u Jakuba Bednaruka, kiedy prowadził AZS Politechnikę. Praca w PlusLidze była spełnieniem dziecięcych marzeń. Z Kubą do tej pory utrzymujemy świetny kontakt i bardzo mu kibicuję. Jeżeli już trzymamy się nomenklatury relacji rodzinnych, to Kuba jest dla mnie siatkarskim starszym bratem. „Pociągnie łacha”, doradzi i nieraz nawet pochwali. Nawet kiedy związałem się zawodowo z inżynierami, to moje serce też biło na Woli. Z UMKS MOS Wola zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów i kilka medali. Otrzymałem propozycję prowadzenia jednej z kadr młodzieżowych co było dla mnie zaszczytem i wyróżnieniem. Praca z reprezentacją swojego kraju jest pragnieniem chyba każdego trenera. Lubię takie wyzwania. Prowadzona przeze mnie drużyna wygrała mistrzostwa Europy Wschodniej (EEVZA), w lipcu tego roku w Albanii sięgnęła po brąz kontynentalnego czempionatu.
Włochy na początek i na koniec
Porażkę z Włochami muszę wziąć na siebie, bo wpuściłem na boisko trzech debiutantów. Zapłaciliśmy frycowe. Mimo, że przegraliśmy 0:3, to te sety były dość wyrównane. Cieszę się z tego, jak mój zespół później zareagował. Wiedzieliśmy, że każda kolejna przegrana wyrzuci nas z turnieju i wszystkie kolejne mecze wygraliśmy za trzy punkty. I tu zdradzę naszą tajemnicę. Dzięki pomocy Oli Piskorskiej dostaliśmy filmik od Vitala Heynena, który zmotywował chłopaków. Powiedział, że turniej nie kończy się na pierwszym meczu, ale zaczyna się na pierwszym meczu i żebyśmy wyciągnęli naukę z porażki, wzięli się w garść i zaczęli grać. I naprawdę wyszło super. My odpowiedzieliśmy feedbackiem i nagraliśmy filmik dla Vitala. Fajną więź stworzyliśmy. Rano w dniu meczu z Włochami o brązowy medal fajnie podbudowaliśmy się. Zamiast na rozruch poszliśmy do parku na spacer, który nazwaliśmy "spacerem wdzięczności". Każdy z chłopaków miał za zadanie powiedzieć indywidualnie każdemu z zawodników i członków sztabu z osobna, za co był mu wdzięczny przez te ostatnie trzy lata. Spacer miał trwać godzinę, a trwał dwie i pół! Bardzo podbudowaliśmy się mentalnie, każdy w tej ekipie poczuł się ważny. Weszliśmy i pokazaliśmy w tym meczu wszystkie atuty, jakie mieliśmy.
Życzenia na Nowy Rok
W tym roku nasze młodzieżowe reprezentacje zdobywały medale na mistrzowskich imprezach. Po złoto czempionatu globu sięgnęli juniorzy młodsi Michała Bąkiewicza, a juniorzy Daniela Plińskiego zdobyli srebrny medal. Życzę, żeby w 2022 roku sukcesy młodzieży były kontynuowane, a ekipa seniorów po raz trzeci z rzędu sięgnęła po prymat na świecie. Z Holandią zorganizujemy MŚ seniorek. Życzę sukcesów sportowych i organizacyjnych w tym Mundialu. Sobie życzę medalu w mistrzostwach Polski kadetów i żebym rozwijał swój trenerski warsztat. Marzy mi się praca na poziomie I ligi lub dobrze zorganizowanego klubu II ligi. Zobaczymy czy Mikołaj będzie bogaty.
Źródło: pzps.pl/ KP