Grzegorz Ryś: Polski system szkolenia można podać innym za wzór
Grzegorz Ryś ostatni sezon pracował z reprezentacją...
Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Grzegorz Ryś podczas swojej kariery trenerskiej pracował z zespołami seniorskimi, jak i również reprezentacjami młodzieżowymi. Z juniorami zdobył srebrny medal mistrzostw Europy oraz mistrzostwo świata w 2003 roku.
ZEA to zupełnie inny świat, który rządzi się innymi prawami. To inna kultura, inne obyczaje. Ludzie są bardzo uśmiechnięci, bardzo życzliwi, pozytywnie nastawieni do przybyszów z całego świata i niezwykle pomocni. Jednak mają tą swoją mentalność, która znacznie różni się od naszej. Takim głównym elementem, który wyróżnia ich od nas jest całkowity brak punktualności. Dla nich to pojęcie bardzo względne i przyjście na określoną godzinę jest czymś zupełnie abstrakcyjnym. Dla nich nie ma różnicy czy dotrze na godzinę 15 czy 16.
Spóźniali się na treningi? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, że zawodnik na zajęcia przychodzi na przykład pół godziny później.
W reprezentacji jest trochę inaczej niż w klubie. Byliśmy razem na zgrupowaniach i nad tym można było zapanować. Jednak trenerzy w klubach mają bardzo duży problemem. W większości zawodnicy pracują i na treningi przyjeżdżają po pracy. Z punktualnością jest duży kłopot, ale oni tego nie czują, przyjeżdżają tak jak im pasuje. Bywa tak, że kończy się rozgrzewka a na salę wchodzi kolejnych 2, 3 zawodników. Czasami trenerzy w tygodniu mają do dyspozycji 3, 4 siatkarzy, a na mecz przychodzą wszyscy, tylko nie są przygotowani do spotkania. Po porażce zawsze winny jest trener i to podejście jest nie do przeskoczenia.
Jak wyglądała Pana współpraca z zawodnikami, jakie mieli podejście do treningów?
Muszę przyznać, że współpraca była bezproblemowa. Oni bardzo starają się naśladować zawodników zagranicznych. Wykorzystują ich wiedzę i doświadczenie siatkarskie. To bardzo ważne, że potrafią naśladować lepszych i wyciągać z nich wszystko co dla nich będzie dobre siatkarsko. Podpatrują jak przygotowują się do meczu, do treningu, jakie wykonują ćwiczenia. Czerpią najlepsze wzorce i starają się postępować podobnie, są otwarci na nowinki i wszelakie podpowiedzi i to jest bardzo istotne i pozytywne. Mentalność ich jest zupełnie inna i z tym czasami były drobne kłopoty, ale czasami też zabawne sytuacje.
Zawodnicy pracują poza salą, spóźniają się na treningi, ale to nie jest biedna liga i kontrakty mają dosyć niezłe, czy się mylę?
W ZEA nie ma zawodowstwa. Jest przepis, że tylko jeden zawodnik zza granicy może grać w zespole. Także jest jeden zawodnik profesjonalny, który trenuje „normalnie” czyli rano i popołudniu. Bardzo często trenuje sam, natomiast z zespołem tylko wtedy jak się uda wszystkich zebrać. Zawodnicy w klubach mają dobre kontrakty, zarówno miejscowi, jak i ci zza granicy. Na przykład w jednym z zespołów jest słynny Giba. Co roku w tych drużynach grają zawodnicy o znanych nazwiskach.
Czy w takim razie poziom tej ligi jest w miarę dobry czy to tylko kilka nazwisk?
Poziom raczej nie jest dobry. To tylko nazwiska i tylko po jednym profesjonalnym zawodniku w drużynie. Jednak trzeba przyznać, że mecze są bardzo zacięte. Zjednoczone Emiraty Arabskie to kraj, w którym jest nieliczna populacja i niestety niezbyt wysoka, bardzo ciężko jest wyselekcjonować zawodników wysokich z odpowiednimi parametrami do siatkówki. Oni robią co mogą ale nie do końca to się udaje.
Na pewno miał Pan okazję podpatrzeć jak wygląda w ZEA szkolenie młodzieży. Co Pan może powiedzieć na ten temat?
Trzeba przyznać, że bardzo się starają, jednak tak jak wspomniałem brakuje im przede wszystkim materiału ludzkiego, czyli młodych ludzi o odpowiednich parametrach. Chłopcy nie są zbyt wysocy, zwykle nieprzekraczający 180. Ten który ma 190 postrzegany jest jako bardzo wysoki i tym zawodnikiem wszyscy starają się jak najlepiej zaopiekować, żeby go prawidłowo wykształcić na dobrego siatkarza. Ale takich chłopaków jest naprawdę niewielu, dlatego selekcja jest utrudniona. Natomiast ci mali mają predyspozycję do siatkówki, są skoczni, zwinni i w miarę poukładani technicznie. Niestety brak tych centymetrów robi swoje. Trudno liczyć, że zawodnik przy wzroście 175 jest w stanie osiągnąć coś poza granicami kraju. Tak się po prostu nie da.
System szkolenia młodzieży obserwował Pan w wielu krajach. Jak polski system wygląda na ich tle?
Nasz system szkolenia można podać innym za wzór do naśladowania. Wydaje mi się, że polski system jest najbardziej rozbudowany i przejrzysty. Przechodzi przez niego coraz więcej młodzieży. Trudno będzie nas porównać do Rosjan gdzie funkcjonują zupełnie inne kryteria, a przede wszystkim inny materiał ludzki. Warto nas porównać ze szkoleniem włoskim, brazylijskim czy francuskim. Ten w krajach arabskich musi się jeszcze wiele nauczyć. Ważne jest również wykształcenie trenerów, jednak tam nie ma aż takiego zainteresowania tym sportem. Generalnie w krajach arabskich jest piłka nożna a potem długo, długo nic. Nasz system jest dobry i jestem przekonany, że wiele federacji podpatruje jak działamy i stara się brać z nas przykład.
Projekt Siatkarskich Ośrodków Szkolnych obroni się sam jak zdoła wykształcić zawodników do reprezentacji, a na to musimy poczekać na pewno jeszcze kilka lat.
Polski system szkolenia jest dobry, ale na pewno jeszcze niedoskonały. Co należałoby Pana zdaniem w nim poprawić?
Na pewno wszystko musi iść wielotorowo. Musi być zarówno szkolenia zawodników, jak i trenerów. Uważam, że więcej czasu powinniśmy poświęcić siatkarzom, którzy kończą karierę zawodniczą i chcą zostać szkoleniowcami. Oni mają dużo chęci, ogrom doświadczenia zawodniczego, natomiast gorzej z doświadczeniem trenerskim. I myślę, że ich szkolenie powinniśmy w większej mierze wziąć pod uwagę.
W tym momencie jest dużo lepiej jeżeli chodzi o nabór zawodników. Obecne pokolenie jest zdecydowanie wyższe, ma lepsze parametry fizyczne, jest bardziej skoczne czyli ma te cechy motoryczne, które my kiedyś musieliśmy mocno kształtować. Teraz w zasadzie to one tylko podlegają doskonaleniu, a to duża różnica. Natomiast duże pole do popisu jest przy umiejętnościach technicznych. Na to należy kłaść największy akcent.
Jak to jest, że w Polsce mamy sporo doskonałych środkowych, dobrym przyjmujących, a ciężko jest z zawodnikiem rozgrywającym. Kiedyś mieliśmy rewelacyjnego Pawła Zagumnego i od tamtej pory nie udało nam się wychować jego zastępcy. Jak sobie poradzić z tym problemem?
Zgadza się. To jest duży problem i pewnie jedną z głównych przyczyn jest to, że w PlusLidze tą pozycję obstawiają głównie zawodnicy zza granicy. Wydaje mi się, że system kreowania i wychowywania rozgrywających nie został do końca wypracowany. Był taki moment, że mając Pawła Zagumnego zapomnieliśmy, że należy przygotować jego następców. Był Guma i nikt nie martwił się o rozegranie. Teraz okazuje się, że mamy zawodników o dobrym poziomie ligowym ale o takich, którzy zagrają w reprezentacji na najwyższym światowym poziomie może być ciężko. Obecnie pojawiło się młode pokolenie rozgrywających ale to zawodnicy, którzy nie mają możliwości wskoczyć do gry, a siedzenie na ławce nie jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. Kluby inwestują w wynik sportowy, nie dbają o rozwój młodych zawodników. Ale myślę, że podobna sytuacja jest również z atakującymi. Prawda jest taka, że najłatwiej wyszkolić środkowego i tak jest na całym świecie, nie tylko u nas. Na pozostałe pozycje trzeba poświęcić więcej czasu. W Polsce mamy dużo talentów i dlatego powinniśmy zadbać o to, żeby wykształcić ich na siatkarzy na najwyższym światowym poziomie. Wiem, że stać nas na to.
A może to problem za wczesnego wyboru specjalizacji dla zawodników. W jakim wieku trenerzy powinni decydować się na przydzielenie pozycji?
Trudno jest powiedzieć dokładnie w jakim wieku powinniśmy wybierać zawodnikom specjalizację. Myślę, że teraz siatkówka poszła tak daleko do przodu, że tą specjalizację jednak trzeba dość szybko ukierunkować. Ale tutaj nie można posunąć się tak daleko żeby w wieku 14 lat zadecydować, że ten będzie środkowym czy przyjmującym i szkolić go jedynie w tym kierunku. W tym wieku można określić jego docelową pozycję, w której będzie grał jako senior, ale nie można się zamykać i zapominać o nauce innych elementów. Na przykład zadaniem środkowego nie jest tylko atak z krótkiej i chodzenia na skrzydła do bloku. On musi umieć wykonać dobrą zagrywkę, odbić piłkę w obronie czy wystawić sytuacyjną piłkę. To są takie szczegóły, o których być może się zapomina. Tutaj duża odpowiedzialność leży na trenerach. Oni również cały czas powinni się szkolić i raczej nie eksperymentować a korzystać z gotowych rozwiązań, bo takie już istnieją. Jest dużo publikacji szkoleniowych na poszczególne etapy szkolenia, są materiały wideo i tego jest naprawdę bardzo dużo. Ważne żeby umieć z tego korzystać.
Dużo materiałów zostało również przygotowane na potrzeby programu Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. Jak Panu podoba się ta inicjatywa?
To na pewno dobry pomysł, ale żeby go ocenić potrzeba jeszcze kilka lat. Po dwóch latach funkcjonowania jest jeszcze za wcześnie żeby oceniać, gdyż na razie nie ma jeszcze pierwszych absolwentów programu. Projektowi należy dać szansę i więcej czasu. SOS. obroni się sam jak zdoła wykształcić zawodników do reprezentacji, a na to musimy poczekać na pewno jeszcze kilka lat.
Teraz pierwszymi potencjalnymi kandydatami do wstąpienia do reprezentacji seniorskiej jest kadra juniorów, która w zeszłym sezonie zdobyła srebrny medal mistrzostw Europy i brąz w mistrzostwach świata kadetów. Miał Pan okazję zobaczyć tych chłopaków?
Tak. Byłem w zeszłym roku w Spale i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobali. To ciekawa grupa, a przede wszystkim wysoka, która ma już spory zasób umiejętności. Teraz najważniejsze dla nich są mistrzostwa Europy juniorów. Potrafili zdobyć dwa medale w kadetach, dlatego podczas tegorocznych ME będą stawiani w gronie faworytów. Jednak najpierw muszą jeszcze przejść kwalifikacje. Jestem bardzo ciekawy jak wystąpią i trzymam za nich kciuki.
Oczywiście wszyscy liczymy na ich medal w ME. Wracając jednak do dalszej przyszłości, nie od dziś wiadomo, że najtrudniejszym krokiem w siatkarskiej karierze jest przejście z juniora do seniora. Czy to będzie ten rocznik, który w dużej części wskoczy do seniorskiej reprezentacji czy teraz jest jeszcze za wcześnie żeby o tym mówić?
To prawda, że jest to najtrudniejszy krok. Ważne jest żeby po juniorzy znaleźli sobie klub, w którym dalej będą się rozwijać. Najważniejsze żeby grali, a nie stali pod ścianą. Nie będą mówić o nazwiskach zawodników, którzy mają największe szanse bo tak naprawdę szanse są wyrównane i nie ważne czy to jest zawodnik z obrębu 12 czy 16. To ten etap, gdzie nie wszyscy osiągnęli jeszcze swój maksymalny pułap sportowy. Każdy z nich zaczął przygodę z siatkówką w innym wieku i te różnice w poziomie siatkarskim nie zostały jeszcze zatarte. Na to potrzeba jeszcze przynajmniej roku. W tym momencie najważniejsze jest dla nich jak najlepsze zaprezentowanie się podczas mistrzostw Europy. Dobry wynik będzie dla nich potwierdzeniem własnych umiejętności, da cenne doświadczenie, większą pewność siebie i łatwiejszą drogą na przyszłość. I o to trzeba zawalczyć. Jednak wierzę, że jest to pokolenie, które szeroką ławą powinno wejść do reprezentacji seniorskiej.
Rozmawiała: Karolina Szewczyk
Masz problem z wyświetlaniem tej galerii zdjęć?
Napisz do nas zgłoszenie, spróbujemy pomóc. Kliknij tutaj, aby przejść do formularza kontaktowego
Napisz do nas zgłoszenie, spróbujemy pomóc. Kliknij tutaj, aby przejść do formularza kontaktowego