Horror na mistrzostwach Wielkopolski
grający w klubie "Kangur"
Takiego scenariusza nie powstydziliby się organizatorzy największych imprez siatkarskich. Dramaturgia rozegranych w miniony weekend Finałów Wielkopolski Kadetów niejednego przyprawiła o palpitacje serca. Kibiców, zawodników i szkoleniowców klubu MUKS Kangur SOS. Gimnazjum w Nowym Tomyślu – z pewnością.
Według sondy, przeprowadzonej na stronie WZPS Poznań przed rozpoczęciem turnieju, gospodarze mieli najmniejsze szanse na sięgnięcie po złoty medal. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że finały przemienią się w jakby doskonale wyreżyserowany spektakl, nie pozwalający ani na moment odetchnąć zasiadającym na trybunach widzom.
Maraton rozpoczął się komedią pomyłek w wykonaniu zawodników nowotomyskiego SOS. grających w klubie „Kangur”. Choć to właśnie kangurza reprezentacja młodzików zamknęła na wcześniej rozegranym turnieju drogę Wrześni do finałów wojewódzkich, ich starsi koledzy nie podołali Progresowi Września, dodatkowo wzmocnionemu przez wschodzącą gwiazdę polskiej siatkówki, reprezentanta Polski Jędrzeja Gruszczyńskiego (SOS. Września). Mnożące się błędy własne, w tym najpoważniejszy – brak serwisu, co i rusz lądującego w połowie siatki, pozwoliły wrześnianom wziąć rewanż za dwie porażki w eliminacjach.
Drugi mecz to seria trzech animacji krótkometrażowych. Lider turnieju, Joker Piła, na dużej swobodzie odniósł zwycięstwo nad zawodnikami KPS Calisia Kalisz, prezentując doskonałą dyspozycję i nie oddając nawet seta. Oddać należy jednak Kaliszanom, że do ostatniej piłki nie tracili woli walki. Hart ducha jednak nie wystarczył, aby zatrzymać rozpędzonych obrońców tytułu z ubiegłego roku.
Prawdziwe emocje rozpoczęły się późnym popołudniem, od trzeciego spotkania, rozgrywanego między Kaliszem a Nowym Tomyślem. Fani Kangura określić zapewne mogą ów pojedynek jednoznacznym mianem – horror. Każdy set, każdy punkt był tu dosłownie na wagę złota; zwycięstwo miało zapewnić gospodarzom awans. Przebywający na hali odnieść mogli wrażenie, że zawodnicy zmówili się ze sobą, by rozgrzać do czerwoności deski nowotomyskiej „Trójki”. Wszystkie cztery sety przebiegały według podobnego schematu: początek cios za cios, następnie Kangur wypracowuje kilkupunktową przewagę, by w okolicach piętnastego oczka pozwolić Calisii rzucić się za sobą w pogoń. Następuje wyrównanie 20:20 i dramatyczna gra na przewagi. W końcówce chłodniejszą głową popisują się nowotomyślanie tylko raz, przegrywając z Kaliszem 1 : 3.
Gwoździem pierwszego dnia turnieju był fascynujący pojedynek pomiędzy dwoma Szkolnymi Ośrodkami Siatkarskimi, Jokerem Piła a Progresem Września. Obie drużyny zapewniły emocje, które można przeżywać na meczach Plus Ligi. Przepiękna gra kombinacyjna, przemyślane, niekonwencjonalne zagrania, spektakularne obrony, szczelne ściany, budowane dłońmi zawodników nad taśmą! Ostatecznie to Września schodzi z boiska jako zwycięzca.
Zawodnicy Jokera mieli bardzo mało czasu na regenerację po wyczerpującym spotkaniu, z czego doskonale zdawali sobie sprawę nowotomyślanie. Aby mieć pewny awans do dalszego etapu rozgrywek, Kangur musiał wygrać z Piłą bez straty seta. Nie brakowało niedowiarków. Sobotnia gra podopiecznych trenerów Stachowiaka i Mleczaka nie rokowała najlepiej, także i wyniki poprzednich pojedynków z Piłą nie napawały optymizmem.
Tymczasem stała się historia niezwykła. Kangury pokazały wreszcie swoją najlepsza siatkówkę, zespół odmieniony, zespół zgrany, grający konsekwentnie i bezlitośnie wykorzystujący zmęczenie Jokera. W pierwszych dwóch odsłonach niedzielnego pojedynku nie pozwolili pilanom dojść nawet do drugiej dziesiątki oczek. Zawodnicy nowotomyscy jednak nie byliby sobą, gdyby nie zafundowali na zakończenie swoim kibicom prawdziwego dreszczowca. Gdy w końcówce trzeciego seta już wydawało się, że nikt nie odbierze Kangurom awansu, że dokonają niemożliwego, nagle pozwolili Jokerowi odrobić stratę i doprowadzić do remisu po 23. Hala cała wstrzymała oddech, by po ostatnim gwizdku eksplodować radością jak ze złotego medalu. - To dzięki kibicom, którzy nas nie opuścili. I dzięki radom trenera Jarosława Mleczaka po wczorajszych spotkaniach, już w szatni. - twierdził kapitan Szkolnego Ośrodka Siatkarskiego MUKS Kangur Nowy Tomyśl, Sławomir Busch, zapytany o przyczynę odmiany oblicza zespołu w drugim dniu turnieju.
Przed ostatnim meczem Września – Kalisz kalkulatory poszły w ruch. Wrześni do złota wystarczył jeden wygrany set. Zwycięstwo Kalisza z kolei mogło nawet wykreślić faworyta internautów i obrońcę tytułu, Jokera Piłę, z trójki awansujących drużyn. Kangur miał już zapewniony medal, lecz to stosunek setów miał zadecydować, czy na piersiach nowotomyślan zabłyśnie brąz, czy srebro.
Progres Września udowodnił, że nie znalazł się w finałach przypadkowo, w cuglach wygrywając nie tylko jednego seta, ale i cały mecz. Nikogo nie zdziwiło również rozdanie nagród indywidualnych; jak najbardziej zasłużenie MVP turnieju został Jędrzej Gruszczyński, najlepiej atakującym jego kolega z zespołu, Bartosz Jankowski, tytuł najlepiej broniącego otrzymał libero Progresu, Wiktor Matuszczak. Najlepszym rozgrywającym i przyjmującym zostali odpowiednio znani nowotomyślanom Michał Szczechowicz i Sławomir Busch, ich młodszy kolega natomiast, Bartosz Woźny, wybrany został... najprzystojniejszym. KPS Calisia Kalisz w swoich szeregach pochwalić się może najlepiej blokującym (Adam Bartoszek) oraz zagrywającym (Bartłomiej Drytkiewicz).
Takie maratony cieszą nie tylko oczy, ale i zapewne zachęcają do śledzenia losów poszczególnych zespołów i zawodników tym bardziej, że, jak podkreślone zostało przez specjalnego gościa organizatorów, posła Jakuba Rutnickiego, być może już wkrótce podziwiać ich będziemy na boiskach Plus Ligi, jeśli nie Ligi Światowej. Scenariusz przygotowujący do coraz poważniejszych siatkarskich wyzwań już jest bowiem w realizacji.
Justyna Mleczak
współpraca Marek Bykowski
Napisz do nas zgłoszenie, spróbujemy pomóc. Kliknij tutaj, aby przejść do formularza kontaktowego