Paweł Woicki: Dzięki coachingowi zyskałem bardzo duży spokój
W zeszłym sezonie Paweł Woicki zdecydował się rozpocząć...
sesje coachingowe.
sesje coachingowe.
Rozgrywający opowiedział co zyskał dzięki spotkaniom z coachem.
Zacznijmy od tego skąd dowiedziałeś się o firmie Sport Idea oraz Coachingu Mentalności Zwycięzcy?
W zeszłym sezonie do Skry Bełchatów przyjechał coach Sport Idei – Dariusz Szostek z propozycją współpracy. Klub dał mi i innym zawodnikom taką możliwość, a ja jestem osobą otwartą na nowe doświadczenia i stwierdziłem, że nic mi nie zaszkodzi spróbować. Lubię testować nowe rzeczy i sprawdzać, co może mi się w życiu przydać.
I to właśnie ciekawość skłoniła Cię do rozpoczęcia coachingu?
Właśnie tak. Było to dla mnie coś nowego i dlatego mnie przyciągnęło. Bardzo interesują mnie różne ciekawostki, lubię uczyć się nowych rzeczy, doświadczać nowych przeżyć. Jeżeli miało mi to jeszcze pomóc, dlaczego miałbym nie spróbować?
Jednak większość sportowców sceptycznie podchodzi do coachingu…
My, sportowcy, jesteśmy raczej specyficznym, dość hermetycznym i zamkniętym na takie działania środowiskiem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Myślę, że właśnie mój charakter i ciekawość pozwalają mi być otwartym na takie rzeczy.
Sesje coachingowe to coś zupełnie innego od spotkań na przykład z psychologiem. Jak się na nich czułeś? Było strasznie, śmiesznie…?
Przyznam, że było śmiesznie. Na początku bardzo często śmiałem się sam z siebie. Faktycznie to nie jest zwykła rozmowa i wywlekanie jakiś rzeczy. Tak naprawdę podczas tych spotkań rozmawiasz sam ze sobą. I to w tym podejściu podobało mi się bardzo. Nikt nie narzucał mi swoich filozofii i swojego „ale”. Ja robiłem to sam, coach był po to aby mnie nakierować i wydobyć te tematy, które we mnie siedzą. Pomagał mi powiedzieć sam sobie wprost to co powinienem sobie powiedzieć, a nie trzymać to gdzieś głęboko w głowie. I właśnie to czasami powodowało, że śmiałem się sam z siebie.
I te spotkania nie były trudne, męczące i obciążające?
Oczywiście, że nie. Sytuacja, że mówiłem sam do siebie spowodowała, że byłem rozluźniony. Nikt mi niczego nie narzucał i to było fajne. Spotkania nie wymagają żadnego przygotowania. Rozmowa jest luźna. Oczywiście można wcześniej przemyśleć tematy, które chciałoby się poruszyć ale tak naprawdę one same wychodzą podczas sesji. Pewnie zależy to od osoby, która prowadzi coaching i czy potrafi to z ciebie wydobyć. Wydaje mi się, że u mnie duże znaczenie miało to, że coach sam był kiedyś siatkarzem i potrafił czytać różne sytuacje sportowe.
Ile czasu poświęciłeś na coaching?
Miałem trzy albo cztery spotkania coachingowe. Myślę, że na tym etapie było to zupełnie wystarczające. Na pewno będę chciał się spotkać jeszcze raz, ale już w celach bardziej uzupełniających. Chciałbym przegadać tematy pozasportowe, posportowe.
Jak szybko zauważyłeś pierwsze efekty pracy z CMZ?
Od razu. Pierwsze efekty poczułem już na treningu po pierwszym spotkaniu. Czułem większy spokój i byłem bardzo rozluźniony. Jednak to, że czułem się spokojny i zrelaksowany jeszcze do końca nie pozwoliło mi uwierzyć, że są to efekty coachingu. Dopiero moja żona po powrocie do domu powiedziała mi, że pewne rzeczy się zmieniły, że inaczej na nie reaguje. I to mi faktycznie uświadomiło, że coś się dzieje.
W jakich obszarach widzisz największe efekty sesji?
Myślę, że spotkania miały duży wpływ na sytuacje na boisku, ale również na życie prywatne. Sesje coachingowe porównuję trochę do spojrzenia na siebie z góry, z kamery. Tak jakbym obserwował siebie w nieciekawych sytuacjach i próbował je zmienić.
W takim razie jak to się przekłada na boisku?
Na boisku jestem dużo bardziej zrelaksowany. Właśnie to spojrzenie na siebie z kamery pozwoliło mi jedne rzeczy ukryć, a inne wyeksponować. To jest naprawdę bardzo ciekawe. Patrząc na kogoś bardzo łatwo go ocenić, jednak ciężko jest to zrobić w stosunku do własnej osoby. Spotkania pozwoliły mi spojrzeć na siebie. Zacząłem dostrzegać co w moim zachowaniu i grze jest dobre, co złe i gdzie mam ukierunkować energię.
Czyli teraz na boisku jesteś znacznie spokojniejszy?
Zdecydowanie. Chociaż nie zawsze (śmiech). Czasami są takie momentu, że jakiś wybuch jest nieunikniony. Ale w wielu sytuacjach sesje pomogły mi ugryźć się w język czy w ogóle nie skupiać się na jakieś pierdołach, tylko koncentrować się na tym co najważniejsze dla mnie i dla drużyny. Nie rozpraszać się tym co dzieje się dookoła.
A jak przenosi się to na efektywność gry? Czy Twoje rozegranie również uległo poprawie?
Wydaje mi się, że wystawa nie było moim problemem jeśli chodzi o grę. Nie chodziło o kwestie techniczne. Większym problemem było to, że nie potrafiłem zachować zimnej głowy przez cały czas, a z drugiej strony ekspresywnie reagować. Podczas meczu muszą być jakieś emocje. Teraz potrafię zachować tę zimną krew, ale zarazem okazywać ekspresję a nie gdzieś tam odpływać w trakcie meczu.
Wspomniałeś też o życiu prywatnym…
Tak. Sesje miały duży wpływ na moje życie prywatne, sytuacje domowe. Z tej kamery, o której mówiłem wcześniej obserwowałem siebie również w domu. To bardzo mi się przydało i faktycznie zmieniło moje relacje z rodziną, moje zachowania.
Na przykład?
Na przykład relacje z moim synem. Oczywiście cały czas miałem i mam bardzo dobre stosunki z synem, ale te spotkania pozwoliły poprawić jakość tych relacji.
Sesje skończyłeś ponad pół roku temu. Czy patrząc z perspektywy czasu efekty dalej się utrzymują?
Sesje miały na mnie bardzo duży wpływ i to cały czas się utrzymuje. Nie muszę tego odnawiać, spotykać się czy dzwonić. Teraz z coachem rozmawiam czasem wyłącznie na stopie prywatnej. Od spotkań minęło parę miesięcy, ale to wszystko trwa w dalszym ciągu i nic się nie wypala. Cały czas działa zarówno na boisku, jak i w relacjach rodzinnych.
Poleciłbyś tego rodzaju pracę innym sportowcom?
Myślę, że tak. Najlepiej pójść na pierwszą sesję i zobaczyć jak to jest. A jeżeli komuś nie jest to po prostu potrzebne to niech sobie temat odpuści. Uważam jednak, że każdemu to może w jakiś sposób pomóc. Jeżeli nie ze względów sportowych to chociaż po to aby dowiedzieć się o swojej osobowości. Po ostatnim spotkaniu rozwiązałem także test Gallupa, i to też jest świetna sprawa. Ten test dał mi o mnie dużo odpowiedzi. Oczywiście można powiedzieć, że to jakieś szufladkowanie, klasyfikacja i zawsze w wynikach coś podpasuje, ale na pewno może to tylko jedynie pomoc a nie przeszkodzić. Naprawdę warto spróbować. Jeżeli ktoś ma chodzić na takie spotkania za karę to nie ma to sensu. Jeżeli ktoś przyjdzie dobrowolnie i mu się to spodoba to super. Ja polecam wszystkim.
Ale jak już wcześniej stwierdziłeś sportowcy to raczej zamknięte środowisko, bojące się spróbować nowych, a może niepotrzebujące nowych rozwiązań.
To indywidualna sprawa. Są osoby na tyle mocne psychicznie, które znają swoją drogę i jest to im po prostu niepotrzebne. Ja jestem taką osobą, która lubi szukać różnych dróg. Jednym z moich talentów wynikających z testów Gallupa jest „Uczenie się”. Po rozwiązaniu testu przekonałem się, że zdecydowałem się na coaching właśnie dlatego, że uwielbiam się uczyć i poznawać nowe rzeczy. Dlatego z łatwością z tego skorzystałem, a nie zastanawiałem się czy jest to dobre czy złe.
Podsumowując. Co przede wszystkim zyskałeś dzięki Coachingowi Mentalności Zwycięzcy?
Dzięki coachingowi zyskałem bardzo duży spokój. Na boisku jestem bardziej rozluźniony, mam dużo większą pewność siebie i radzę sobie z utrzymywaniem ciągłej koncentracji na grze. Przychodzę na trening czy na mecz i niczym się nie rozpraszam. Nawet zmęczenie nie jest dla mnie tak wielką przeszkodą jak kiedyś. Teraz przychodzę do pracy i wykonuję swoje zadania najlepiej jak potrafię i nie myślę o niczym innym. Podczas meczów zachowuje zimną głowę. Kiedyś myślałem, że właśnie trzeba wystopować, stłumić niektóre reakcje, odsunąć się, ale dzięki sesjom wiem, że to nie tak ma być. Koncentruje się przede wszystkim na sobie, ale oczywiście jest to wszystko w sensie - ja dla zespołu, a nie myślenie o wszystkim dookoła. No i ten duży spokój w relacjach rodzinnych. Cały czas mówię spokój ale bardzo dużo się pod tym kryje.
KS